Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju. Zapomniałem zasłonić okna. Skarciłem się w myślach za tą nierozwagę i zszedłem na dół.
-Dzień dobry. Tamci jeszcze śpią? -spytałem Jessicę wchodząc do kuchni.
-Pojechali do miasta zrobić zakupy -odpowiedziała zerkając na mnie. Ups. Stwierdziłem, że zapomniałem założyć spodenki i stałem przed nią w samych slipach. Na pewno krępowała ją ta sytuacja, cicho westchnąłem i rzuciłem się biegiem na górę. W pokoju założyłem spodenki i już miałem wychodzić, gdy zadzwonił telefon. Chwyciłem go i zszedłem na dół odbierając.
-Justin? Co u Ciebie słychać? Przepraszam, że się nie odzywałam wiesz jak to jest -usłyszałem miły głos Kathy.
-Wiem, wiem, wiem -odpowiedziałem. -Co u mnie słychać? -powtórzyłem i wchodząc do kuchni odpowiedziałem: -Jestem na Alasce. Wakacje rodzinne -powiedziałem zerkając na Jessicę, która zaczęła się kręcić pod moim spojrzeniem.
-Och -mruknęła.
-A ty? -spytałem.
-Ostatnie poprawki i płyta idzie w obieg. Od poniedziałku ruszamy w trasę -powiedziała a w jej głosie słychać było nieukrywaną radość. W tym samy czasie ja otworzyłem szafkę nad lodówką i wyciągnąłem z niej chrupki. Zerknąłem na Jessicę i widziałem szok na jej twarzy. Oczywiście kazałem wcześniej Robsonowi, że jak kupi dom to niech dopilnuje aby było pełno jedzenia w domu i wszystkie niezbędne rzeczy. Jednakże zapomniałem o tym poinformować pozostałych i pojechali na zakupy. Nalewając sobie mleka do miski zaśmiałem się pod nosem. -Co Cię tak bawi? -spytała Kathy lekko zdezorientowana.
-Mały wypadek kiedyś Ci opowiem. Właśnie może nie długo. Co powiesz, na małe spotkanie. Stęskniłem się -powiedziałem zajadając się płatkami.
-Smacznego Justin -powiedziała śmiejąc się. -Co jesz? Czekaj, czekaj niech zgadnę. Płatki tak?
-Czekoladowe -odpowiedziałem wybuchając śmiechem. Zauważyłem kontem oka jak Jessica wysyła sms domyśliłem się, że pewnie pisze do Arthura, żeby nie robili zakupów. -No dobra to co z naszym spotkaniem?
-Justin wiesz, że ja mam trasę koncertową -powiedziała a w jej głosie wyczułem smutek.
-Spędzę tutaj dwa tygodnie i chociażby się tutaj później paliło, waliło lub nie wiem co jadę do Ciebie -powiedziałem najspokojniej na świecie.
-A rodzina? -spytała.
-Mam tylko cztery tygodnie wakacji. Dwa dla rodziny i dwa dla znajomych. W tym przypadku chcę spędzić je z Tobą. Och dajmy magazynom plotkarskim trochę zarobić -powiedziałem próbując być uroczy.
-Justinie! -krzyknęła śmiejąc się. -Cieszę się, że będziesz ze mną w dniu moich urodzin. Pamiętaj, że kocham Cię -szepnęła
-Ja Ciebie też -odpowiedziałem rozłączając się.
W tej samej chwili co ja odkładałem telefon przez drzwi od tarasu weszła mama z Arthurem. Miny miały nie za wesołe. Szybko włożyłem naczynia do zmywarki chwyciłem batona i próbowałem czmychnąć z kuchni.
-Justinie Drew Bieber! -krzyknęła moja rodzicielka. Stanąłem jak wryty i powoli się odwróciłem. -Dlaczego nie powiedziałeś nam, że wszystko jest w domu?
-Byłem zmęczony -odpowiedziałem spokojnie.- Nie moja wina, że nie zajrzeliście do szafek. Nawet mogliście mnie obudzić.
-Niby racja kochanie. Nie krzycz na niego -powiedział Arthur czule zerkając na moją matkę. Posłałem mu wdzięczne spojrzenie i szybkim krokiem udałem się do tak zwanej bawialni. Miałem tą przewagę nad nimi, że wiedziałem co gdzie jest.
-Dziękuję kochanie, że do mnie napisałaś, on jest całkowicie niepoważny -usłyszałem jeszcze głos mamy. Więc miałem rację co do smsa jednak myliłem się co do jego odbiorcy. Wyglądało na to, że miały ze sobą dobry kontakt. Rzuciłem się na kanapę. Miałem włączyć telewizor, jednak nie chciałem żeby mnie szybko znalazły a to im by tylko ułatwiło sprawę. Myśląc o błahostkach usnąłem.
Obudziły mnie czyjaś ręką, która mnie szarpała lekko. Chwyciłem i pociągnąłem ją lekko, jednak był to zły pomysł. Ta osoba upadła na mnie a że ja leżałem na skraju kanapy spadliśmy oboje na podłogę. Otworzyłem oczy. Na mnie leżała Jessica. Widziałem jej zszokowaną minę. Była tak blisko. Mogłem zrobić wszystko. Miałem taką chęć się do niej zbliżyć i ją pocałować.
-Przygniatasz mi Jerry'ego -powiedziałem.
-Przepraszam -powiedziała szybko wstając i czerwieniąc się.
-Słucham? -spytałem zaraz po tym jak otrzepałem się z brudu.
-Twoja mama zrobiła obiad -powiedziała wciąż cała czerwona. -I mam prośbę -dodała nieśmiało.
-Hm? -mruknąłem.
-Mógłbyś nie chodzić tak ubrany? -spytała a ja zerknąłem na siebie. Nie rozumiałem. Przecież na próbach też tak byłem ubrany. Bez koszulki zazwyczaj jedynie tylko w spodniach. -Jednak na próbach wszyscy tak są, więc nie zwracam na Ciebie uwagi -wyjaśniła, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że powiedziałem to głośno.
-------------------------------------------------------------------
Zapraszam na aska, który jest w poprzednim poście ;D
KOMENTARZ OD OSOBY = WIĘKSZA MOBILIZACJA DO NAPISANIA NOWEJ NOTKI :D
Świetny :)
OdpowiedzUsuń