wtorek, 26 marca 2013

Prolog.

Chwyciłem wodę i zbiegłem ze sceny. Lubiłem śpiewać. Więcej, uwielbiałem to robić. Jednak były dni, które wolałbym spędzić w domu. To był właśnie jeden z takich dni. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w hotelu. Zaszyć się najlepiej na cały dzień.
-Justin -usłyszałem.
Odwróciłem się. W moją stronę biegł Jayme, jeden z moich tancerzy.
-Hę? -mruknąłem wkurzony, że mnie zatrzymuje.
-Nie idziesz z nami na imprezę? Będzie sporo osób i alkohol. Odprężysz się -powiedział szybko.
-Przykro mi stary nie dziś.
Musiałem się wydostać z tej hali. Dusiłem się tu. Wszyscy czegoś ode mnie chcieli. Słyszałem tylko "Justin chodź tu. Justin zrób to. Justin uśmiechnij się i powiedz to."
-Do hotelu -mruknąłem do szofera.
Cieszyłem się, że jestem już po koncercie. Oczywiście nie mogłem zarzucić nic fanom. Nie, oni byli jak zawsze pierwszorzędni. To dzisiejszy mój humor mi zepsuł ten dzień. Potrzebowałem wakacji. Jednak nie takich co poprzednie. Potrzebowałem spędzić wakacje tak jak byłem młody. Nie troszcząc się, że zaraz znajdą mnie paparazzi, albo że kogoś urażę i zaraz im to doniesie.
Szybko wysiadłem z samochodu ciesząc się, że jest późna pora i pod hotelem nie ma fanek. Już w pokoju wziąłem grafik do ręki. Jutro zaplanowane mam zdjęcia i wywiad. Nic szczególnego. Wysłałem do mamy szybkiego sms, że u mnie wszystko dobrze i koncert się udał i poszedłem spać.