piątek, 5 kwietnia 2013

2.

-Chcę wracać do domu! -krzyknąłem prosto w twarz mojemu menadżerowi. Złość we mnie kipiała.
-Justin jeszcze jeden koncert -powiedział rozsiadając się w fotelu.
-Nie. Moja trasa koncertowa wczoraj się zakończyła. Chcę wrócić do domu i chwilę odpocząć. Czy to tak trudno pojąć? -spytałem.
-To jest koncert charytatywny -wspomniał. Spojrzałem się na niego. Miał poważną minę. Jak zawsze, gdy mówił o takich rzeczach.
-Ile piosenek? -mruknąłem.
-Wiedziałem, że się zgodzisz. Wszystko jest już podpisane. Będziesz miał żelki i wszystko co jest potrzebne.
-Zgłupiałeś? Chcesz wydawać ich pieniądze na moje potrzeby? Na potrzeby gwiazdy, która może sama sobie kupić te rzeczy, jeżeli chodzi o akcję charytatywną? Masz odwołać wszystkie te rzeczy, które kazałeś im zrobić. I zajmij się tym sam -powiedziałem nieźle wkurzony. -I zabieraj się stąd chcę odpocząć.
-Koncert zaczyna się o 17. Wchodzisz na scenę o 18. Śpiewasz około 20 piosenek. Robisz show. A na następny dzień wracamy do domu.
-Yhm wracamy tego samego dnia. Załatw bilety -mruknąłem wypychając go za drzwi.
*
-Justin! Justin! Justin! -wołała widownia. Szybko wybiegłem na widownię zaczynając śpiewać " As Long As You Love Me". Wykonałem jeszcze parę utworów i zszedłem ze sceny. Szybko pobiegłem do swojego pokoju. Tam zamknąłem się i zacząłem szybko się sprężać. Szybko wrzucałem swoje rzeczy do torby i mocno otworzyłem drzwi. Jednak one napotkały na swojej drodze przeszkodę.
-Cholera -usłyszałem. Wychyliłem się za drzwi i ujrzałem dziewczynę, która leżała na podłodze.
-Przepraszam, przepraszam -zacząłem mruczeć podbiegając do niej i próbując pomóc jej się podnieść.
-Idioto nie mogłeś uważać? -warknęła odtrącając moją pomoc. -Nie jestem inwalidką poradzę sobie.
-Przepraszam -powiedziałem jeszcze raz a ona dopiero na mnie spojrzała. Widziałem szok malujący się w jej oczach i złość? Tak to była złość. -Mam nadzieję, że się nie gniewasz?
-Raczej nie złamałeś mi nosa, więc no przyjmuje przeprosiny -mruknęła. Dopiero teraz zauważyłem, że ma spuchnięte oczy i świeże ślady na policzkach.
-Płakałaś? -spytałem podając jej chusteczkę.
-Dzięki -mruknęła. -Właśnie wylali, mnie z grupy tanecznej. Nie mam pracy, a jestem sama w tym wielkim mieście.
-Justin czekamy na Ciebie. Spóźnimy się na samolot -powiedział ukazując się zza rogu mój menadżer.
-Już idę -mruknąłem. Spojrzałem się na swoją towarzyszkę. -Nawet nie wiem jak masz na imię.
-Jessica -odpowiedziała. -Idź już bo się spóźnisz -dodała i zniknęła mi z pola widzenia.
Podróż samolotem była długa i męcząca.





               ------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno post jest dodany. Mam też drugiego bloga. Zaangażowałam się w tamten i nie mogę się wyrwać z jego szponów :D Jeszcze ze dwie notki tutaj i będę wolała bardziej tego niż tamtego xD. Jeszcze tam powoli zakańczam swoją działalność :D. Więc no miłego czytania. Tzn już przeczytałyście zapewne ;D. Więc miłych dni spędzonych na czekanie na następną notkę ;D  

4 komentarze:

  1. Ej, ej! Nie przestawaj tego pisać, strasznie mi się to spodobało, jeżeli chcesz mogę Ci go wypromować, będziesz miała pełno wejść i w ogóle, ale proszę, nie przestawaj pisać :)

    OdpowiedzUsuń